"miej baczenie na swoje nogi, bo nie wiadomo dokąd cie poniosą"
te słowa, jeśli mnie pamięć nie myli, rzucił bilbo na odchodnym zanim ruszył w kolejną podróż...
z perspektywy 3 lat nie wszystko dokładnie się pamięta, dlatego relacja nie będzie wyczerpująca. z drugiej strony, biorąc pod uwagę niekontrolowaną wybiórczość mojej pamięci, dobrze, że cokolwiek pamiętam...
to była moja pierwsza wielka podróż, powietrze było wysycone podekscytowaniem i napięciem, bo niektóre rzeczy zostały pozostawione na ostatnia chwilę, jakby człowiek nie potrafił wyciągać wniosków z wcześniejszych doświadczeń...
śmiać mi się teraz chce, z perspektywy kilku podróży, że z przejęcia i chęci bycia przygotowanym na każdą ewentualność, wypchałem plecak masą niepotrzebnych pierdół, za co moje plecy pokutowały potem przez całą drogę... po tym doświadczeniu stałem się minimalistą zagorzałym!:)
przed wyjazdem miałem cykora, nie pamiętam dokładnie czym spowodowanego - może tym, że nie wiadomo czego miałem oczekiwać po tak odległych zakątkach, czy się sprawdzę w roli początkującego travelera, a może po prostu bałem się, że rzeczywistość nie sprosta moim oczekiwaniom... w końcu do tej pory o dalekich podróżach słyszałem tylko z opowieści, a teraz, już niebawem, miałem jednej doświadczyć na własnej skórze... i portfelu:)
opuściliśmy olsztyn pociągiem relacji katowice, gdzie musieliśmy się na dłuższą chwile zatrzymać, by m.in. wymienić PLNy na dolary, bo w olsztynie nie było na to czasu. jak na złość kantory były albo pozamykane albo nie dysponowały zadowalającą ilościa zielonych, które, kiedy jeszcze nowe, wcale nie są zielone:) z dworca odebrał nas brat mańka, który po telegraficznej wizycie u mamy asi powiózł nas swoim smokiem do swojej krakowskiej twierdzy, co zajęło nam ładną chwilę, ze względu na kiepskie warunki na drogach (oblodzenie i słaba widoczność).
a tak w ogóle była nas trójka i niejaki winko na doczepkę.
w krakowie wymieniliśmy resztę kasy i zakupiliśmy nieco używek, by godnie pożegnać się z ojczystą ziemią zanim żelazny ptak powiezie nas w przestworza...